Hi – Signals (Biuletyn WKK PZK, Nr 9/10, wrzesień – październik 1965)

Działo się to w epoce kamienia łupanego, kiedy to sprzęt nadawczo-odbiorczy był bardzo prymitywny, a o ham-spirycie w ogóle nikt nie myślał. Tym nie mniej dziwna natura gatunku homo sapiens powodowała, że niektóre osobniki wiązało wspólne hobby przeżuwania skór na odległość za pośrednictwem głosu, lub tam-tamów.

Częstokroć już po zmroku, gdy zwierzęta dzienne poszły już spać, a nocne jeszcze nie wstały do pracy – można było, czujnie nadstawiając ucha wychwycić znane dźwięki: „cq cq dx de …”. Zdarzało się, że na odzew nie trzeba było długo czekać i „siedemdziesięciu trzem” nie było końca.

Aż nagle tę cichą rozmowę o zmroku przerywał brutalnie ryk jakiegoś pobliskiego ham’a. Słabe uderzenia tam-tamów próbowały wprawdzie jeszcze interweniować wystukując krzemiennymi kluczami „pse qsy”, ale dziarski troglodyta nie zwracał na to żadnej uwagi i dalej ryczał swoje „wywołanie ogólne” i to w paśmie telegraficznym.

Wreszcie było tego już za wiele dla rzeszy spokojnych dzięciołów, którzy namierzając się swoimi maczugami na QRM-a postawili ultimatum – Albo zrobisz QSY, albo wytłumimy ci nośną!

Jak się cała historia skończyła o tym stare kamienie milczą, ale chyba dała dobre wyniki, bo dziś jest zupełnie inaczej. W paśmie telegraficznym w ogóle nie spotyka się fonistów, nawet w niedzielę rano, każdy „ham” przesłuchuje starannie całe pasmo przed przystąpieniem do nadawania i dzięki temu nie spotyka się na pasmach chóru stacji wołających prawie jednocześnie „cq, cq, cq dx …”

Cheerio de SP5LP

P.s. – felietonik ten ukazał się w adaptacji na język angielski w numerze 4 (1966/1967) biuletynu INTERADIO 4U1ITU Calling, wydawanym przez IARC (International Amateur Radio Club) działający przy ITU w Genewie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.