Hi – Signals (Biuletyn WKK PZK, Nr 1, styczeń 1969)

– Może byś wreszcie przestał nasłuchiwać, bo wiesz dobrze, że w takie sylwestrowe popołudnie to każdy gdzieś się szykuje – nie wytrzymała pani Hamsiakowa. Ale stary OM nie dosłyszał nic przez grube gumowe muszle słuchawek. Po kilkunastu minutach Hamsiakowa nie wytrzymała i szybko wyszła z łazienki. Jej głowa do połowy przystrojona papilotami wyglądała wcale, wcale zabawnie. Jeden ruch ręki, pstryk i skala odbiornika zgasła.

– Nie denerwuj się duszko, chciałbym może jeszcze kogoś w Starym Roku złapać, życzenia noworoczne złożyć, rozumiesz mnie chyba. Zdążymy, jeszcze jest bardzo dużo czasu – i stary Hamsiak pstryknął RX ponownie. Ale słuchawki zdjął … Włączył głośnik i po paru minutach słychać było dobrze znane odgłosy rozmów w eterze …

„Żeby może Janek pokazał się na paśmie, złożyłbym mu życzenia, a przy okazji zapytałbym, czy może mi kwarc przetrzeć” – myślał Hamsiak – „albo Heniek, mam dla niego motylka”.

Z łazienki doszedł ponownie natarczywy głos małżonki:

– Słuchaj stary, zostaw to radio, musisz wyprać sobie koszulę non ajron. I tak nie wiem, czy zdąży jeszcze wyschnąć, chyba, że przy kaloryferze, ja ci nie upiorę, bo czeka mnie jeszcze mnóstwo roboty.

– Nie żartuj, to nie ma już żadnej czystej koszuli?

– A przez święta to kto wszystkie wybrudził, kto po dwie koszule dziennie potrafił zmieniać?

Pojedynek zaczynał nabierać tempa i doświadczony mistrz eteru, który we krwi miał reguły pracy w zawodach dx-owych doszedł do wniosku, że rzeczywiście lepiej będzie najpierw załatwić tę koszulę, a potem od razu ogolić się.

Korzystając z tego, że łazienka była wolna wsypał parę garści IXI do miednicy, podstawił ją pod kran z ciepłą wodą, odkręcił kurek, sprawdził temperaturę wody. Potem namydlił twarz i metodycznie zaczął golić zarost.

– Te Polsilvery są wcale niezłe – przemknęło przez myśl Hamsiaka – ciekawe jak długo taka wytrzyma, a raczej ile razy ja wytrzymam.

Wtem z odbiornika dobiegł go głos znajomy. I znak też dobrze znajomy.

– A więc jednak Janek nie zawiódł. Pośpieszył do stacji, lusterko, które zdjął ze ściany w łazience oparł o RX tak, aby mu gałki strojenia nie zasłaniało, przysunął mikrofon, sprawnie nastroił się i czekał na break in. W międzyczasie kończył golić napoczęte liczko. Gładkość idealna, świeci się buźka – ale dlaczego Janek gada bez przerwy? Przerwałby choć na chwilę. Wreszcie już! Wskoczył. Janek włączył Hamsiaka do kółeczka no i gadu, gadu.

QSO, jak to QSO. Jak się już wpadnie, to zaraz taka sprawa i inna, a to kwarc nie da się tyle przestroić, a to końcówka się z tą anteną nie stroi i td, i tp.

I tak po trosze Hamsiak ogolił się do końca.

– QRX proszę ciebie – powiedział – bo muszę pysk sobie z mydła obmyć, bo się he, he goliłem w czasie tego QSO – i poszedł do łazienki.

Gdy jednak przekroczył próg i spojrzał na miednicę stojącą na desce pod kranem z niebieskim wianuszkiem piany, gdy poczuł jak w papucie wsiąka wszędobylska woda, gdy wreszcie zakręcił kurek, co bynajmniej nie powstrzymało Niagary spadającej z pluskiem w dół na podłogę – przyszła chwila ocknienia.

– A niech to 99. Całe szczęście, że moja XYL w pokoju sobie sukienki prasuje. Może zdążę wodę zebrać zanim skończy. No i może Janek będzie też dość cierpliwy …

– Przepraszam cię Janku, że tak długo to QRX trwało, ale wiesz musiałem myć twarz po goleniu i musiałem ją dobrze osuszyć i koszulę musiałem uprać, bo idziemy na bal do klubu (i podłogę w łazience przy okazji myłem- pomyślał, ale już głośno nic nie powiedział) …

Hm, powiecie pewno – „zdarza się” …

Cheerio es best 1969!

de SP5LP

Hi – Signals (Biuletyn WKK PZK, Nr 12, grudzień 1968)

To tu! Na drzwiach był wyraźny napis „Klub Radioamatorski”. Adres się zgadza. Teraz czy aby ktoś jest … Młody przybysz, pewno uczeń jakiegoś technikum, stoi z biciem serca przed wrotami „Sezamu”. Puka, cisza. Naciska klamkę, drzwi ustępują. Widno w przedpokoju. A na ścianach … Ileż dyplomów!! Dalej też ćmi się światło, słychać pipanie w odbiorniku, przerywane trzaskami. Przybysz powoli, ostrożnie idzie dalej w stronę skąd to odgłos pipania dochodzi. Nagle podniesiony głos zza przymkniętych drzwi go zmroził:

– No jak fujaro chodzisz? Impasować króla trzeba było przecież!

Oszołomiony młodzieniec otworzył usta ze zdziwienia, przetarł oczy, rozejrzał się dookoła, ale dyplomy i QSL-ki ze ścian nie zniknęły, a oczy które przywykły już do tego mroku odczytują tajemne symbole i pisane drobnymi czcionkami teksty. Po chwilowym oszołomieniu przybysz otworzył drzwi szerzej i wszedł do pokoju. W kącie przy oknie stała radiostacja, świeciła się skala odbiornika, widać było na ścianie pomarańczowy odblask żarzenia lamp końcówki. Ale przy kluczu nie było nikogo …

– Dzień dobry panom – nieśmiały głos skierował się w stronę czwórki siedzącej wokół stołu nieco za drzwiami. W odpowiedzi odezwało się: – Dwa trefle – potem – ja pas – trzy bez atu – no i – Kontra.

Przybysz nieco głośniej już powiedział:

– Przepraszam panów, ja tu przyszedłem się zapisać … A głos przy stole powiedział: – No to strzelaj …

Sytuacja stawała się dla przybysza nieprzyjemna. Ta radiostacja świecąca się żarem lampek przyciągała wzrok jak magnes, piski telegrafu były częściowo zrozumiałe, można było wyraźnie zrozumieć „cq” i „73”, „pse qsl” oraz raporty. Ale dlaczego tam przy niej nikt nie siedzi? I w co oni tu grają? Nagle słowa: – no co, przyszedł kolega zapisać się do klubu? – wyrwały go z zadumy.

– Tak, ja myślałem, że dostanę deklarację, że zapiszę się … A czy mogę choć trochę posłuchać?

W odpowiedzi życzliwy tubylec powiedział: – Strasznie mi przykro, ale druczki są w szafie zamknięte. Posłuchać, a proszę bardzo, oczywiście, ale może chcecie zagrać bo ja to już właściwie muszę lecieć do domu, a oni zostaną bez czwartego.

– Kiedy ja nie wiem co to za gra – powiedział przybysz – ja tu przyszedłem, bo chciałbym zostać krótkofalowcem, ja już trochę znam Morse’a … O, to jakiś francuz teraz woła, o, a teraz zgłosił się mu amator z Finlandii.

– No to szkoda, że kolega nie gra w brydża, bo tak to byśmy jeszcze zostali tu trochę – powiedział inny brydżysta – wychodzący zawsze może sobie trochę odskoczyć i pojeździć na paśmie. W ten sposób można łączyć przyjemne z pożytecznym, no nie?

Przybysz jednak nie dawał za wygraną.

– Byłem tu parę razy, ale było zamknięte, dziś przychodzę, światło się pali, to pomyślałem – wpadnę, może się zapiszę, tak bardzo chciałbym mieć licencję i własną stację. Ja już słyszałem przeszło 150 krajów na takim odbiorniku 1-V-1, co go sam sobie według książeczki z naszej szkolnej biblioteki zrobiłem …

Jeden z brydżystów wstał teraz od stolika.

– Drogi chłopcze – powiedział – brydż to tylko taka gra, ale myślę jednak, że ciebie nie zainteresuje … Ot, czasami jak brak czwartego do gry, to i człowiek da się skusić. A czy warto? Bo ja wiem? Jeśli masz trochę czasu, to zostań, popracujemy razem. Zaczyna człowiek trochę zapominać telegrafię, to we dwóch łatwiej będzie sobie przypomnieć.

– No to cześć, my już uciekamy do chaty – powiedział pierwszy z brydżystów i wraz z pozostałymi dwoma zniknął za drzwiami. Z za domykanych drzwi dobiegło jeszcze tylko: – powodzenia na pasmach i dużo deiksów….

– Wiesz co chłopcze, takich jak ty nam potrzeba, przyjdź jutro to wpiszemy ciebie do klubu, jutro jest nasz dzień klubowy. Przyjdą inni koledzy, pogadamy na tematy techniczne, może nam opowiesz o swoim RX-ie? Jutro na pewno nie będzie brydża …

– No, załóż słuchawki, pasmo się otwiera …

A teraz zagadka: kto zgadnie co to za klub? Może on istnieje tylko w fantazji autora?

Cheerio de SP5LP

Hi – Signals (Biuletyn WKK PZK, Nr 11, listopad 1968)

– Dzień dobry, witam starego sąsiada – powiedział Hamsiak, po czym zerwał się od stołu i z wyciągniętą ręką podążył w stronę przedpokoju. Gość tymczasem zamknął drzwi i zdejmował jesionkę.

– Ano byłem tu w pobliżu, myślę sobie, wpadnę, odwiedzę starego znajomego, bo wiem, że drzwi frontowe u was zawsze otwarte.

Hamsiak zaprosił gościa do stołu, nalewkę smakowitą „specjalną” z kredensu wyciągnął i zaczęły się wspominki. A było o czym mówić bo „tośmy się już z 15 lat nie widzieli, co?” Dzieci wyrastają, człowiek się starzeje (kto się nie starzeje), latka lecą, lato tośmy mieli ładne, ale zima chyba będzie ostra i td., i td. – snują się myśli, wspominki, wrażenia z dnia codziennego.

Wtem Gość zaczął nowy temat:

– Wie Pan panie Hamsiak, co ja mam ostatnio za życie, to wprost gehenna, panie. Przez ścianę, na sąsiedniej klatce jakiś podejrzany typ mieszka. I zakłóca, wszystko zakłóca, radio, telewizję, nawet lodówka mi się częściej psuje od czasu jak on się tam wprowadził. Jakieś tajemnicze mowy w obcym języku wygłasza i nawet raz słyszałem, ale trudno go było zrozumieć, to po włosku: „karo amiko, benissimo” gadał. I tak panie całymi wieczorami, ba, nocami gada i gada. Podejrzany to facet. Jak się tylko do nas sprowadził, to i w telewizji zaczęły się przerwy częściej robić. Oni też z nim widać mają kłopoty, bo nawet specjalną tablicę „Przepraszamy za zakłócenia” pokazują. Raz, panie Hamsiak na Pionierze fale krótkie łapałem, czasem człowiek coś niecoś tam posłucha, a tu słyszę, panie, jak ten typ, panie po francusku: apel żeneral, apel żeneral, musi do jakiegoś generała apel jakiś chciał podać, ale zaraz potem już po rosyjsku: do swidanija dorogoj tawariszcz, mówił. Ale więcej razy go na Pionierze nie złapałem. Nie podoba mi się ta cała sprawa. Przecież on całymi, panie, nocami gada i gada. W telewizję nie mogę patrzeć, potem człowiek niewyspany, dobrze jak to niedziela, ale czasem to on i w ciągu tygodnia, nie tylko w soboty i niedziele gada …

– Drogi Panie – Hamsiak powiada – widzę, że pan ma za sąsiada radioamatora krótkofalowca. Ja też się takim sportem zajmuję i czasami też po nocach siedzę, ale jakoś nikt z sąsiadów na mnie nie narzeka. Dziwię się jak też on panu zakłóca telewizję, bo te tablice „Przepraszamy za zakłócenia” nie za niego przepraszają. No i na Pionierze nie często go pan odbiera. Gdzież więc go pan tak słyszy? Facet może na cały regulator głośnik nastawia? Może krzyczy głośno? …

– E, nie, w tym właśnie cały kłopot. Gdyby on panie Hamsiak hałasował to by się go na Kolegium posłało. Ale on bardzo cicho mówi. Jak panie do ściany ucho przez szklankę przyłożę, to wtedy coś niecoś słyszę. Czasami głośno dosyć słychać, aby go można było zrozumieć. Ale przecież tak słuchając panie to może potem szyja zdrętwieć. No i spać prawie że nie śpię.

Hamsiak wstał, w swoim kąciku włączył automat sieciowy i powiedział:

-Drogi Panie, widzę, że z pana kompletny, przepraszam za wyrażenie, ignorant. I teraz rozumiem, co pana tak oburza. Zazdrość pana gryzie. Znamy się od dawna, wiem, że się pan nie obrazi i chętnie panu pokażę co to jest krótkofalarstwo. Niech pan włoży te słuchawki na uszy i posłuchajmy. Może i pana już zaraził bakcyl krótkofalarstwa?

Przybysz podejrzliwie zbliżył się do odbiornika, ale na jego twarzy rysował się ślad uśmiechu zadowolenia.

Ciekawe, czy tamta lodówka dalej będzie się u niego psuła?

Cheerio de SP5LP

Hi – Signals (Biuletyn WKK PZK, Nr 9/10, wrzesień – październik 1968)

– Jaka piękna pogoda! A to słońce jak praży! Harmoniczne za parę dni wrócą z kolonii. Szkoda tylko, że droga XYL musi już chodzić do pracy – rozmyślał stary Hamsiak siedząc przy odbiorniku i przesłuchując trzeszczącą „osiemdziesiątkę”. Wyglądając tak przez okno myśli jego powoli dotarły do anteny – a może by tak powiesić dipol, albo W3DZZ? –

U Hamsiaka od myśli do czynów tylko chwilka. Wśród klamotów znalazło się wszystko co potrzeba. Obwody zostały dobrane (doświadczony OM od dawna przygotowywał się na ten dzień).

– Teraz odmierzę sobie druty po … no, niech będzie 7 metrów – teraz dwa dłuższe. Zaraz, zaraz, ile tam u Rothammela podają? –

I tak na przemian grzebiąc w porozrzucanych manelach i zaglądając do wciąż zamykającej się książki, stary Hamsiak szybko zbliżał się ku końcowi. Jeszcze tylko wygotować w parafinie sznur od bielizny (gdzież ONA dostała taką piękną plecionkę?) i oto na ziemi leżą trzy pokaźne zwoje w sumie tworzące coś, co będzie podczas QSO określane jako dipol na wszystkie pasma! …

Jeszcze klucz od stróżki, bo klapę na dach zamyka się z uwagi na wszędobylskie dzieci, zwłaszcza tych sąsiadów z drugiego piętra. Ach co to za urwisy!

… Na ulicy zaczęły gromadzić się grupki ludzi, dzieci, również pojedynczy gapie zadzierali głowy do góry obserwując z zainteresowaniem sylwetkę żonglującą na skraju dachu jakimś lassem, nie lassem.

– Co on tam wyprawia, jak rany, bielizne Gieni bedzie suszył, czy jak? – pytał retorycznie dżentelmen przypominający legendarnego pana Piecyka.

– Szanowny pan nie zauważył zapewne, że to raczej przypomina antenę, jaką mój dziadek przed wojną instalował detechtorowy radiofon kupiwszy – włączył się drugi widz, bardziej widocznie obeznany z techniką.

– Przecie on ani chybi zleci i kark sobie pewnikiem skręci – biadoliła jakaś babunia, a wnuczek, którego trzymała za rękę fachowo wyseplenił: – nie zleci, nie zleci, snulki dobze psywiązane, nie zleci, ja bym tez nie spadł –

Stary Hamsiak tymczasem napiął oba końce anteny jak należy i przystąpił do instalacji doprowadzenia. W tym celu zeszedł na dość szeroki występ biegnący nieco poniżej dachu wokół całego budynku i przybił wspornik na skraju dachu. Uliczny tłum w tym momencie „ooch-nął” z wrażenia.

Pani Hamsiakowa wracała właśnie z pracy do domu. Siatka z zakupami ciążyła nieprzytomnie.

– A co tam robi ten tłum gapiów? Czy to aby ja wyłączyłam żelazko rano, gdy prasowałam swoją spódnicę? Chyba wyłączyłam, na pewno wyłączyłam. A tam po dachu ktoś lata! Zaraz, to chyba mój chłop! I zapominając o ciężarze pośpieszyła przepychając się przez tłum do drzwi, na górę, do mieszkania, a potem na strych i stąd na dach.

– Co ci do głowy strzeliło stary koniu, przecież mogłeś spaść – poczęły się sypać serdeczne wyrzuty.

Hamsiak tylko odburknął: – zamiast psioczyć to byś lepiej kabel przez okno do mieszkania wciągnęła. –

Po chwili oboje byli już w domu. Widowisko się skończyło, widzowie rozczarowani rozchodzili się do swoich domostw, trzeba zacząć robić obiad. Tylko Hamsiak szybko zbliżał się ze swoją zabawą do końca. Jeszcze zaprawić końcówki kablowe. Teraz podłączyć do TX-a. No a co na „siódemce”? Coś tam słychać. A „osiemdziesiątka”? Tu chyba lepiej. „Wywołanie ogólne, wywołanie” … QSO na nowej antenie działa! To już sukces wieńczący dzieło całego dnia (nie licząc przygotowań). Ale w głośniku słychać wśród trzasków głos:

– Drogi kolego Hamsiak, ale chyba was lepiej było słychać na tej STAREJ antenie …

No co, czyżby jutro sąsiedzi znów mieli widowisko cyrkowe? Hw?

Cheerio de SP5LP

Hi – Signals (Biuletyn WKK PZK, Nr 7/8, lipiec – sierpień 1968)

Uf, jak gorąco! Stary Hamsiak przeciągnął się i położył spinning na dno kajaka. Dochodzi południe, trzeba wracać do domu, bo pewno XYL już obiad kończy. Zresztą plecy już dobrze się zarumieniły i prawdopodobnie wczorajsze zsiadłe mleko znajdzie zastosowanie.

Domek kempingowy Hamsiaków znajdował się wprawdzie niedaleko od jeziora, ale Hamsiak wyczuł apetyczny zapach rybek pieczonych na wolnym ogniu jeszcze zanim dobił do brzegu. Wyciągnąć kajak na brzeg było sprawą sekund. Potem krótki bieg dobrze robi na zrzucenie tłuszczyku z brzuszka. I po paru minutach cała Hamsiakowa rodzinka siedziała wokół składanego, suto zastawionego turystycznego stolika.

– Popracowałbym trochę po obiedzie na katarynie, boję się siedzieć na słońcu, bo już je czuję – powiedział Hamsiak.

– Tato, a jak mi kupisz parkę TG70 do mojej gitary elektrycznej, to ci popedałuję prądnicę, jak mnie poprosisz – powiedział starszy „harmoniczny”.

– Przestańcie gadać przy jedzeniu – wtrąciła XYL – bo te okonki mają wyjątkowo dużo ości i jeszcze któryś z was się udławi. Stanowczo, zamiast siedzieć rano i polować na dx-y zastawiłbyś haczyki na węgorze. Ostatecznie nie po to przyjechaliśmy tu nad jezioro, abyś miał po raz któryś z rzędu powtarzać WAC-a. A węgorze, jeszcze wędzone są na prawdę dobre.

Obiad się skończył, dzieci po krótkiej dyskusji posłusznie poszły nad jezioro zmywać naczynia po obiedzie, a „Pan Domu” przystąpił do porządkowania swojej stacji. Wziął „Guliwera”, dołączył do niego konwerter wyciągnięty z walizki. Następnie pojawiło się pudło tx-a wyciągnięte z plecaka. Antena wisiała już od samego początku. Rower został ustawiony na podstawce z prądnicą i gdy „pociecha” wróciła z nad jeziora Hamsiak zabrał się do dzieła. Trochę słuchania – „osiemdziesiątka” cicha. A co na „dwudziestce”? Europa prawie cała, ale najwięcej stacji SP („short-skip”?). Pod wieczór będzie gęściej. Dajmy więc CQ, może ktoś się zgłosi …

I oto zgłasza się ktoś – Uwaga kolego Hamsiak, tu odpowiada wam połamany ….. No i gadu, gadu, raporty regularne 59 w obie strony, imiona, tylko QTH zostały.

– Wiecie kolego – mówi Hamsiak – ja pracuję z terenowego QTH. Rozbiliśmy obóz w domku kempingowym na jeziorach mazurskich. Taka mała ekspedycja dx-owa, wiecie. Wy zresztą chyba też jesteście na wczasach? Break …

– A tak, ja też jestem na jeziorach mazurskich na wczasach. Jestem nad jeziorem, no jak się ono nazywa, choroba, zapomniałem. Break …

– My jesteśmy nad jeziorem Czarny Piec. Break …

– Doprawdy? Przecież ja jestem nad tym samym jeziorem, a to ci historia. W którym miejscu kolega stoi? Break …

– Na południowym brzegu, na takim cypelku. Break …

– A to ci historia. Ja na północnym, po drugiej stronie jeziora. Jak wyglądam ze swojego namiotu to chyba widzę nawet wasz domek. Wsiadam w kajak i zaraz tam będę. SK.

Hamsiak poderwał się ze stołka i zawołał – Stara! Gościa zaraz będziemy mieli, nie mogłabyś jeszcze dosmażyć okonków?

I do późnej nocy nad jeziorem rozlegało się chóralne wołanie – Si kiu, si kiu, si kiu di ex…

Cheerio SP5LP

Hi – Signals (Biuletyn WKK PZK, Nr 6, czerwiec 1968)

„Wywołanie ogólne do wszystkich stacji okręgu piątego podaje stacja Stefan Paweł pięć Ludwik Paweł – wywołanie ogólne, ogólne wywołanie podaje stacja es pe pięć el pe jak Stefan Paweł pięć Leon Paweł i stacja es pe pięć el pe przechodzi na odbiór …

A w słuchawkach szum, trzaski. Więc znów idzie w eter: „wywołanie ogólne, ogólne wywołanie do wszystkich stacji okręgu piątego podaje stacja es pe pięć el pe jak Stefan Paweł pięć Leon Paweł, Sierra Papa pięć Lima Papa podaje wywołanie ogólne do wszystkich stacji okręgu piątego i stacja es pe pięć el pe przechodzi na ogólny nasłuch, kto słyszy moją pracę uprzejmie proszę o zgłoszenie się, daa di daa …”

I znów nic. Ślad jakichś szwedów, czechów, urywki „swodki pagody” i nikt nie woła. I tak parę razy!! … i stacja stary papcio numer pięć leniwy papcio bardzo, bardzo prosi o zgłoszenie się na ku-er-powe wywołanie …”

Wtem w słuchawkach słychać głośno, wyraźnie – „uwaga es pe pięć el pe, zgłasza ci się stacja es pe pięć ku ku, jak santiago portoriko pięć kwebek kwebek i przechodzi na odbiór. Proszę nadawać daa di daa.”

– „Uwaga ku er zet, ku er zet, ku er zet, kto wołał stację es pe pięć el pe – daaa di daa.”

– ” Uwaga es pe pięć el pe, zgłasza się ci stacja SP5QQ, literuję: es jak Santiago, pe jak Portugal, numer pięć, ku jak Kwebek, ku jak Kwebek, powtarzam … „

„Uwaga stacja es pe pięć ku ku, tu SP5LP, jak Siwy Pan 5 Leciwy Pan dziękuje za zgłoszenie się na moje wywołanie ogólne. Moje imię Jurek, podaję na wszelki wypadek bo nie pamiętam czy mieliśmy łączność, a QTH Warszawa, Warszawa jest moje QTH, Praga, literuję P jak Praga, R jak Rzym, A jak Amsterdam, G jak Gwadelupa, A jak Amsterdam. Odbieram kolegę dość dobrze, raport dla kolegi piątka dziewiątka z małymi plusami, dość duże QRM lokalne. A więc raport 59+ dla kolegi. Ciekaw jestem jak mnie kolega odbiera. Uwaga stacja es pe pięć ku ku, tu Stefan Paweł pięć Leon Paweł dla pana na odbiorze.”

„Aaalo, aaalo stacja es pe pięć el pe, tu es pe pięć ku ku odpowiada. Dzień dobry drogi Jurku, odbieram cię na 58, piątka ósemka, zupełnie dobra modulacja jak na ten twój mikrofon węglowy. Co tam u ciebie słychać, czy słyszałeś może coś ciekawego na wyższych pasmach. A w ogóle dawaj te obiecane materiały do Biuletynu. Jak to do ciebie doleciało, SP5LP tu SP5QQ over.”

„Uwaga SP5QQ, SP5QQ tu SP5LP jak Sierra Papa 5 Lima Papa, Stefan Paweł 5 Leon Paweł odpowiada. No drogi kolego odebrałem częściowo, częściowo, niestety nie odebrałem ani imienia, ani QTH, tylko raport odebrałem, tylko raport 58 dla mnie odebrałem. Dla kolego raport powtarzam 59 z małymi plusami. Odebrałem też, że kolega używa mikrofonu węglowego, ale modulację ma kolega mimo tego doskonałą, doskonałą modulację. Tyle na razie proszę o powtórzenie QTH i imienia kolegi. Uwaga SP5QQ tu SP5LP dla pana na odbiorze”.

„Pięć El Pe tu Pięć Ku Ku z powrotem. Jureczku, przecież moje imię jest Ryszard, nie żartuj, że nie wiesz. Oczywiście wszystko w 100% odebrałem i to żeś odebrał mój raport dla ciebie 58. Ponadto to ja tobie gratulowałem dobrej modulacji i mówiłem, że ten twój amerykański carbon mike spisuje się doskonale. U siebie mam po prostu wkładkę mikrofonową węglową. Poza tym przypominam ci o materiałach do biuletynu. Co ty na to? 5LP tu 5QQ słucha.”

„Uuuwaga SP5QQ tu SP5LP jak Santiago Pacifik 5 Lemoniada Pomidory z powrotem. No Rysiu kopę lat, oczywiście, oczywiście. No strasznie przepraszam, że zapomniałem. Odebrałem prawie wszystko, prawie wszystko. Odebrałem, że ty odebrałeś raport 59, który ja tobie posłałem i że odebrałeś, że ja odebrałem raport 58, który ty mnie nadałeś. Odebrałem też, że ty odebrałeś, że ja ci gratulowałem tego mikrofonu węglowego, ale ja nie używam wkładki telefonicznej węglowej tylko demobilowy mikrofon węglowy. Ale nie odebrałem twojego QTH, nie odebrałem QTH. I nie rozumiem co za materiały masz dla mnie. Czy możesz powtórzyć jeszcze raz? Uwaga SP5QQ tu SP5LP na odbiorze.”

„5LP tu 5QQ znów na antenie. No Jureczku, czyżbyś miał aż takie QRM-y, czy to twoja XYL może odkurza mieszkanie? Mojego QTH nie znasz? Zaskakuje mnie to co słyszę. Nie mam dla ciebie żadnych materiałów, tylko tobie przypominam, abyś mnie dał materiały do biuletynu, tylko szybko! Sprawa jest bardzo pilna. I to przecież ja mówiłem ci, że wiem, że ty masz demobilowy mikrofon węglowy. Zresztą to nieważne. Ładną mamy dziś pogodę, chyba pójdę sobie na spacer. Masz coś jeszcze dla mnie? 5LP tu 5QQ, brek”.

„OK, OK, SP5QQ tu Stary Papcio 5 Leniwy Papcio z powrotem. No wszystko odebrałem, wszystko. I to, że masz dla mnie, a właściwie nie masz żadnych materiałów i że wiesz, że ja używam demobilowego mikrofonu węglowego. Odebrałem też, że u ciebie jest ładna pogoda, tutaj też jest ładna pogoda, no ale to nie jest znów tak daleko więc dlaczego miałaby być inna. Chyba nawet skorzystam z tej pogody i pójdę sobie na spacer przejść się trochę. Nieco relaksu nie zaszkodzi, Hi, Hi!! Ale, ale mam dla ciebie trochę materiałów do biuletynu. Na pewno przydadzą ci się. Masz coś jeszcze dla mnie? Jeżeli nie to ja będę już kończył. Karty QSL możesz nie wysyłać, na razie serdeczne 73 dla ciebie i całego QRA, 88 rączek dla XYL i do zobaczenia jutro w pracy – QRX chwileczkę, bo telefon dzwoni, QRX – proszę QRX …”

A w słuchawce usłyszałem znajomy głos: „jak ty mi jutro do pracy nie przyniesiesz materiałów do biuletynu to ci się twój Hi Signals przyśni!” … i trzask.

Cheerio de 5 Lazy Papa

Hi – Signals (Biuletyn WKK PZK, Nr 4/5, kwiecień- maj 1968)

W przerwie klubowego zebrania rozmawialiśmy właśnie z kolegą Hamsiakiem na wiecznie aktualny temat – jaką najprostszą antenę można założyć mieszkając na trzecim piętrze jedenastopiętrowego wieżowca, gdy za plecami ktoś głośno powiedział:

– Tylko kubikal kłoda napędzanego obrotowo selsynem ze zwrotnym sprzężeniem indykatorowym, tylko kłoda. – Bliżej nie znany nam z eteru głos (bo na razie TV-licencje nie są tak bardzo popularne) przerwał nasz dyskurs.

Nieco strapiony Hamsiak usiłował oponować:

– No wie pan, to nie jest antena najbardziej dostępna dla przeciętnego amatora, my tu dyskutujemy o tym co praktycznie można zrobić najprościej.

– Tak, tak, oczywiście, kłod ma swoje wady ale można też postawić pięcioelementowego bima na wszystkie pasma, opartego np. na zasadzie W3DZZ – zgodził się bliżej nie znany nam „asior”

– Nie wiem jakiego bima ma pan na myśli – przyszedłem w sukurs Hamsiakowi – ale to też nie są anteny osiągalne, zwłaszcza dla młodych debiutantów krótkofalarskiego hobby.

– Zgadzam się, niewątpliwie Wii-bim mógłby tu stanowić ekwiwalentnie równoważny substytut – ciągnął śmiało nieznajomy.

Stary Hamsiak wyraźnie był zirytowany:

– Obawiam się, że nieco zbacza pan z tematu, jaki my tu we dwójkę (zaakcentował silniej to właśnie słowo) omawiamy sobie. Interesuje nas typowy przypadek szczególnie trudnych warunków antenowych – wielu kolegów mieszka w wieżowcach.

– To tylko kwestia właściwego dopasowania współczynika fali bieżącej – brutalnie przerwał nasz nieproszony rozmówca – trzeba koniecznie mieć transmecz, którym stroi pan wszystko, dosłownie wszystko.

Przez myśl przemknęło mi złośliwe pytanie – czy gitarę elektryczną też pan tym stroi, ale Hamsiak co raz bardziej stanowczym tonem ciągnął rozpoczętą myśl:

– I mają oni podstawowy problem, jak w ogóle zainstalować antenę. Dobrze jeśli vis a vis jest jakiś budynek i pomiędzy obu domami nie przebiega ulica, można wtedy próbować zawiesić skośny promień podłączony do Pi-filtra końcówki.

– Ale monitor z termistorem jest nieodzowny, aby móc wydusić maksymalnie PeEPe – znów wskoczył nieznajomy.

– Jakim termistorem, co za monitor? – zapytałem odruchowo zirytowany, a ON nie zwracając uwagi „truł” dalej:

– To jest konieczny przyrząd, w przeciwnym bowiem wypadku sprawność raptownie spada i symetrii nie da się zapewnić.

Hamsiak milczał złowieszczo i patrzył ostentacyjnie w okno, a ja czułem przez skórę, że burza wisi na włosku.

– Wtedy należy zastosować balun i to najlepszy jest taki z kabla RK45, albo UG58, tylko na mostku synfazowym trzeba go pociąć na odpowiednie kawałki …

Wtem, dobiegł mnie z lewej strony głos dyskusji innego „kółeczka”:

– Dobry transiwer powinien mieć jednak możliwość podstrajania w pozycji odbiór o parę kilocykli w lewo i prawo od częstotliwości pracy.

„Nasz” rozmówca widocznie też usłyszał fragment rozmowy, bo zamilkł na chwilę i zaraz już zdążając do nich z uśmiechem rzucił nam na pożegnanie:

– Tak przyjemnie się z kolegami dyskutuje, ale – i tu już zwracając się do nowych ofiar -zaczął od nowa:

– Przestrajać należy tylko warikapem, bo diody germanowe są jednak niestabilne. Chyba, że ma się możność zdobyć tranzystory polowe, wtedy sprawa jest prostsza …

Nowe grono słuchaczy spojrzało ze zdziwieniem na intruza.

– A niech go 99! – wyksztusiliśmy z Hamsiakiem prawie jednocześnie i śmiejąc się poszliśmy do bufetu odświeżyć się kawą.

– Ależ to „specjalista”, jaki on ma znak? – zaintrygowany głośno myślał Hamsiak.

Może Wy go Koledzy znacie? Hw?

Cheerio de SP5LP

Hi – Signals (Biuletyn WKK PZK, Nr 2/3, luty – marzec 1968)

Topniejące płatki śniegu potęgowały błotną braję na jezdni i chodnikach. Godziny szczytu, w czasie których szarzy ludzie pędzą do domu na obiad, dawno już minęły. Teraz sklepy zamykały swoje odrzwia wypędzając spóźnionych klientów na dziennik telewizyjny. Dlatego też zapewne nikt nie zauważył jak do iglicy pałacu przybliżyła się obła bryła, przypominająca głęboki talerz przykryty nieco przydużym spodkiem. Łagodne brzęczenie tajemniczego wehikułu nie mogło zwrócić niczyjej uwagi, bo tramwaje, autobusy i samochody znacznie większy czyniły hałas. Z otworu w górze spodka wysunęła się jakaś przyssawka, która dotknęła do złotej kuli i tajemniczy obiekt zawisł 225 m nad największym placem SP-landu.

Po chwili odsłonił się większy otwór, jakby drzwi i wyszedł zeń po prostu człowieczek. Może strój miał nieco dziwny, jakiś błyszczący i doskonale układający się przy ruchach ciała. Człowieczek ten wyszedł na wierzch swojego pojazdu, a po chwili w drzwiach pojawił się drugi i trzeci. Zaczął się ruch. Z wnętrza wehikułu ludzikowie wyciągali jakieś rurki, jakieś kable i nie minął kwadrans gdy wierzch tajemniczego obiektu pokryły jakieś ni to drzewka, ni to grzebienie. Ludziki zniknęły we wnętrzu latającego talerza i wtedy zaczęło się …

… Rom wprawnym ruchem przerzucił wajchę do góry i rześkim głosem, dziwną, śpiewno-metaliczną polszczyzną zaczął wołać: „wywołanie ogólne, wywołanie ogólne do wszystkich stacji amatorskich okręgu SP5 pracujących w paśmie dwumetrowym podaje amatorska stacja doświadczalna waszych kolegów z Wenus. Wywołanie ogólne do Ziemian z okręgu SP5 w paśmie 2-metrowym podają Wenusjanie. Jeśli ktoś słyszy naszą pracę, prosimy o zgłoszenie się. Możemy was odbierać i nadawać jednocześnie. Wywołanie ogólne, wywołanie ogólne …”

I tak kosmiczni braciszkowie sprawdzali aktywność na UKF-ach w naszym okręgu. Cierpliwie wołali przeszło godzinę: ” … zgłoście się drodzy przyjaciele jakąkolwiek emisją, możemy odbierać i AM i SSB i TV, a nawet wasze CW rozumiemy doskonale, pse K …”

Śpiewno-metaliczny głos Roma nieco skorodował, ale cierpliwość tajemniczego przybysza brała górę. Mik, który przez cały ten czas uważnie obserwował jakieś wskaźniki, najwidoczniej nasłuchując na paśmie, ożywił się nieco mówiąc: „zdaje się, że mam jakieś wywołanie ogólne na CW, chwileczkę wstroję się lepiej”. Podkręcił gałkę i w kabinie rozległo się chrapliwe „Cq CQ CQ W de SP5 …”. To niemożliwe – powiedział Mik – nie ma przecież szans na nawiązanie QSO z W, chyba wie o tym dobrze. Może sprawdzę czy to nie harmoniczna”. Mik zaczął regulować aparaturę, a po chwili powiedział z satysfakcją – „no tak, to jakaś harmoniczna z czternastki”. Trzeci z podróżników, który do tej pory nie odzywał się, gdyż był zajęty cały czas kręceniem różnych korb, wstał z niewidocznego stołka i cicho coś mruknął. Rom i Mik widocznie zrozumieli sens mruknięcia, bo spojrzeli na siebie porozumiewawczo i zaczęli gasić po kolei różne światełka. Po dłuższym milczeniu, Rom wreszcie powiedział: „oni chyba w ogóle na dwójce nie pracują” po czym razem z Mikiem przez otwór wyszli na dach kosmicznego wehikułu i przystąpili do demontażu „lasku”.

… Tymczasem u Hamsiaków najmłodsza pociecha już od pół godziny nudził tacie, który montował coś na swoim biurku – „tato, tato, telewizor coś nam skacze, tato, zrób coś, obraz chwilami znika, tato, tato, popraw tę synchronizację”. „Siedź cicho, bo w ogóle wyłączę, teraz jestem zajęty – odburknął stary Hamsiak – to pewno moja długa Yaga na dwójkę, co ją na razie do telewizora wykorzystuję coś się obluzowała, ale teraz na pewno nie poprawię …”

Wtem na ekranie TV pojawiła się sympatyczna buźka spikerki, która w gładkich słowach przepraszała telewidzów za zakłócenia, o których informowano telefonicznie – technicy szukają uszkodzenia i wnet je usuną.

A srebrzysty talerz znów zabrzęczał, schował przyssawkę, włazy pozamykał i rozpłynął się w ciemnościach lutowej nocy …

Nie wierzycie w latające talerze? Trudno !!

Cheerio de SP5 LP

Hi – Signals (Biuletyn WKK PZK, Nr 1, styczeń 1968)

Uczta dobiegała właśnie końca, okowity zaczynało nie stawać, gdy przy bramie ktoś krzyknął „goście, goście jadą!” Jakoż i rzeczywiście przez most zwodzony przegalopowali jeźdźcy zbrojni z pióropuszami na hełmach, mieczami przy boku i kopiami w rękach. Giermkowie, którzy tłumnie wysypali się z okalających podwórce murów zamkowych otoczyli migiem przybyłych, pomagali zsiąść z konia, a jednego widocznie niezbyt zręcznego, musieli podnieść z ziemi, gdy zaplątawszy jedną nogę w strzemię grzmotnął z chrzęstem żelaza na bruk podwórca. Ten w najpiękniejszej, inkrustowanej jablonexowymi paciorkami zbroicy – gromkim głosem zakrzyknął: „A gdzieże gospodarz, zaliż nie chory, lubo okowitą spity pod ławą leży, boć go nie widzę cale, chocia z gąb waszych widno, żeście tylko co dziczyznę z buraczkami jeść przestali?”

„Zaraz tu będzie, zaraz tu będzie – ozwały się głosy tu i tam – jeno z jakimś deixmenem, co z dalekich świata stron przybył, coś w swojej komnacie peroruje”. „A nie wiecie co to za jeden ten cudak – bociem i ja deixmen sielny i w hamspiritowej sprawie tu łacno przybywam” – nie ozwał mu się jednako nikt w odpowiedzi, bowiem w odrzwiach pojawiła się niska postać Sędziwoja, głowy Hamsiakowego rodu i wszyscy w pełnym czci pokłonie widoczny hołd panu swemu składali.

„Cóżeś za jeden cudzoziemcze, jako się zowiesz i skąd przybywasz. Ze znaków na hełmie mi świta, żeś chyba do braci amatorskiej acan zaliczon?”

„Istną prawdę czytacie z hełmu mego, bom deixmen wielce aktywny jest, jako i o was prawią. Jakeście WAZ-a pierwsi zrobili byli serdeczną ochotęm miał aby na pojedynek rycerski was wyzwać, złupić, aby tym samym konkurenta odstawić. Wszelako jednak krew rycerska w wenach moich płynie i chociem porywczy, a prawią żem czasem i nieobliczalny, tom jednak na zamiarze poprzestał był został”.

„A jako się zowiesz, coś mnie Sędziwoja Hamsiakowego herbu Elbugi łacno w myślach łupić chciał, choćby ci ku temu w rzeczy samej sił ni talentu nie stało – w czem to utwierdzony jestem?”

„Zwą mnie Mściwojem i nie wiera byś o mnie nie słyszał, bośmy ze sobą po wielokroć kontakty miewali. Nie masz wszelako drugiego Mściwoja pośród braci naszej, nie praw więc czasem żeś mnie nie znał był przedtem”.

„Toś ty ten Mściwój z Esesbowa, postrach i przestroga ludu niefrasobliwego co hamspiritowych reguł nie przestrzegający inszych na szwank dyplomowy wystawiają!”

„Słyszałem, słyszałem, wielki to dla mnie zaszczyt zaiste żeś łaskawco przejazdem zapewne odwiedzić zapragnął. Pozwól, przejdźmy do sali, rozbroisz się tamże, a moje giermki chyżo zawiasy naoliwią, kurz i błoto powycierają tak, że na odjezdne jak w nowej zbroicy wyruszysz. Powiadaj mi zasię co nowego w eterze, a dokąd to acan zmierzasz – wierę jakieś poważne sprawy w świat cię ciągną”.

„Nie masz racyi – odrzekł ponuro Mściwój sadowiąc się za ławą na niedźwiedzich skórach – tyś moim jest celem podróży, zbroi czyścić nie potrza, boć ja tu zapewne na dłużej przyjechał, siłą zaś aby mnie doma expediować raptem nie waż się – Mściwój jestem szalony i siłę moją niejeden już w kosmosiech sławi …”

„Wierę, że facecje sobie ze starszego stroisz, bo cóż jam ci mógł zawinić, aniśmy sąsiady, miedzy wspólnej nie mamy, ryb sobie nie trujem, ani we wspólnej puszczy kwarców nie podbieramy, by się za kłusownictwo wzajem ścigać. No i do bractwa my jednego są przynależni. Nie godzi się do klubowego kolegi zawiść jakową mieć. Z tym WAZ-em tom naprawdę pierwszy go był zdobył, choć i was pojmuję, pojmuję”.

Giermkowie nowe dzbany chyżo wnieśli, na stół wjechały udźce sarnie, owoce popołudniowe. Świec więcej postawiono, widniej się zrobiło, ale oblicze Mściwoja nic nie pojaśniało.

„Gdybym zapalczywym był tak, jako w leciech młodych, w szranki dawno już bym was wyciągnął aby nauczką przykładną innym pokazać jak się karze nieprzystojne występki. Za rycerza choć uczciwym choć w trosze został, wierę, was jeszcze mam, a roztargnieniu lubo ksiąg bałaganowi expedycję swoją przypisuję”. Tu sięgnął po nalewkę na śliwkach delikatesowych, co w sześciokwarcowym pucharze przed nim się perliła i posmakowawszy łyk ciągnął dalej – „Zapewne w przytomności swojej kontakt nasz wspólny macie jeszcze, kiedym to was o kartę QSL pokornie był prosił, a wyście solennym słowem się zarzekali, że pewnikiem mi ją umyślnym konnym przyślecie, jakom to ja uczynił był zrobił. I oto mija rocznica od tej daty, że nie powiem która, jak wyście dzięki mojej karcie WAZ-a uzyskali, ja zaś przez was jeno, tego samego zaszczytu dostąpić nie mogę. Ślubowaniem więc podjął, że tu was zajadę i bez waszej karty ruszyć się z miejsca nie dam”.

„Ach więc to taka drobnostka – Sędziwój wykrzyknie – hej pachołki, perlistego wnieście, a księgi stacyjne tu mi dać, a żywo! Mściwoju mój drogi, nigdy bym nie przypuszczał, że się o to swarzyć będziemy. Obiecać to może i obiecałem, może wysłałem może nie wysłałem, dawno to już było, ale w księgach wszystko zapisane – nie gniewajcie się na mnie. Nie był to zamiar nieczysty, aby was od WAZa odsunąć, ale nieporozumienie jeno oczywiste. Patrzajcie jak księgi pięknie utrzymane, a tu na tej stronie kontakt nasz zarejestrowałem byłem skrupulatnie – tu widzicie waszą kartkę oznaczyłem, a tu patrzajcie uważnie znaczek, który świadczy, żem wam kartę wysłał najrzetelniej.”

Mściwój świecę w rękę wziąwszy, aby jaśniej sobie zrobić, głowę pochylił nad logiem i uważnie baczyć bez słowa począł. Po chwili kodrelas wyciągnąwszy, ostrym czubkiem dotknął znaczka w rubryce „QSL wysłano”.

„Sędziwoju, Sędziwoju – rzecze – popatrzajcie uważnie, przecie to mucha rozgnieciona, nie zaś znak ręką waszą uczyniony. Kartyście mnie nie wysłali byli zatem. Jam tu praw – nie wy. Skrzywdziłbym was wszelako setnie cięgi za darmo sprawiając, jakem to całą drogę sobie umyślał. Dajcie kartę zatem teraz, zaraz i wrócę do siebie w pokoju świadom, żeście druh mój serdeczny.”

Pachołki w myślach pana czytając przyniosły duchem inkaust i gęsie pióra, ale Sędziwój niewyraźnej miny pozbyć się nie mógł.

„No patrzajcie, pech to dla mnie oczywisty, wierzcie lub nie wierzcie, ale kart zapas mi się jeszcze w łońskim roku wyczerpał, a od Gutenberga nie wcześniej jak lody ruszą nową partię dostanę. Chyba, że na pergaminie brat Onufry kartę QSL wam za pół doby wykaligrafuje, my zaś wam przez ten czas konie do drogi przysposobim, moją stacyję obejrzem, poletko antenowe … No pójdziem?”

I poszli …

Miałem kiedyś w swoich zbiorach tę pergaminową pięknie iluminowaną kartę QSL – bardzo, bardzo starą. Nie wierzycie? Cóż, kiedyś miałem karty od w s z y s t k i c h swoich korespondentów.

Bywajcie, SP5LP

Hi – Signals (Biuletyn WKK PZK, Nr 12, grudzień 1967)

Stary Hamsiak kończył właśnie froterować posadzkę, gdy drzwi do przedpokoju skrzypnęły i pojawiła się w szparze głowa pana Brzęczyka. „Sąsiedzie, macie już choinkę? Podobno tu u nas na bazarze właśnie transport podrzucili. Skoczymy może ?”

„Niech no pan, panie Brzęczyk wskoczy na sukno i wejdzie do pokoju – odrzekł Hamsiak – nie będzie chyba pan zaglądał jak fonista na cw. Jeszcze tylko dwie deski wygładzę i wyskoczę z panem kupić drzewko”.

Sąsiad Brzęczyk posuwistym krokiem wpłynął na suknach do pokoju, pokręcił się na środku, po czym skierował się do kącika, w którym stała kataryna. „Zrobił pan coś ciekawego?” zapytał, aby gospodarzowi sprawić przyjemność. Starym Hamsiakiem zatrzęsło – „coś ciekawego? Panie Brzęczyk, to nie wie pan, że teraz pasma jakby zatkane? A jeszcze ten pański telewizor, nie wytykając i tych tu, za ścianą i tych nad nami gwiżdże, TVI daje gwizd po gwiździe – odbiornik mi całkiem zatyka!”

„Za to jak pan nadaje to pana słychać we wszystkich telefonach w całym naszym bloku” – próbował odciąć się Brzęczyk, ale Hamsiak ciągnął dalej nie zwracając uwagi na bezpodstawne zarzuty – „siedzę, panie, każdego dnia czasem coś się trafi, ale to panie, męczarnia. No i kochany co raz mniej znajduje się stacji pracujących przyzwoitą fonią. Na telegrafii czasem jeszcze popróbuję. Trochę lepiej to leci, ale niestety, niestety panie kolego to nie my telewizji, ale ona nam przeszkadza …” – westchnął. „Stara! Wyskoczymy na chwilę bo podobno choinki przywieźli!” Z kuchni dobiegało szczękanie mis, mlaskanie dziecięcych gąb – wiadomo – ciasta się piecze! Pani domu zdalnie wyraziła aprobatę, zastrzegając jednak, że „tylko śledzik nie jest potrzebny – pamiętaj!”

Hamsiak idąc z Brzęczykiem kontynuował swą opowieść dalej – „a niedawno miałem na CW kilka bardzo miłych QSO. Nie żeby zaraz jakieś rarytasy, ale naprawdę bardzo miłe. Zgadałem się z jednym takim, co miał prawie identyczną aparaturę jak ja, tylko ton miał okropny, na szóstkę, no może przez grzeczność było 7. Mówię mu więc, że filtrację powinien poprawić i tak od słowa do słowa, test za testem – może mi pan wierzyć lub nie, ale ten ton poprawiliśmy! Słyszałem potem jak mu nawet 9x podawali!”

Brzęczyk próbował coś wtrącić, ale pytanie nie dotarło do świadomości zapalonego narratora. „Albo znów ten Węgier, co to wie pan, nogą włącza przekaźnik nadawanie-odbiór, chyba już kiedyś panu o nim mówiłem? Co, nie?”

Ale właśnie dochodzili do ogrodzenia za którym latały w powietrzu zielone gałązki, wokoło unosiła się aromatyczna woń lasu, zaś na „matce ziemi” tłum rugał się wyrywając sobie kolące drapaki.

Rzucili się w ludzki wir …

„Zgrabny, choć rzadki ten pański świerczek” powiedział po chwili zdyszany Hamsiak.

„A na co panu taki olbrzym, panie Hamsiak – oddyszał Brzęczyk – przecież pańskie mieszkanie jeszcze niższe od mojego, a to jodła co się zowie, do Pałacu Młodzieży się nadaje bez mała! Przecież jej pan nawet do bramy nie wniesie!”

„Tss, tss, kochany panie Brzęczyk, cicho sza, tylko ani słowa mojej żonie. Ani tym bardziej swojej, bo by było jeszcze gorzej. Tak sobie wykombinowałem, wie pan, że obetnę czubek, z metr, może metr dwadzieścia i to będzie do domu. Resztę, panie, ostrugam, wrzucę na strych i niech leży! Przyjdzie wiosenka, panie, to będę miał gotową sztycę na bima! A może nawet nowego kłoda na wszystkie pasma zrobię, jak bym gdzieś fiberglasowe wędki trafił. To będzie bardzo ładny, bardzo ładny maszt. A jak nie da rady, to graund-plejn zawsze na tym wyjdzie. Tylko, cicho, ani mru mru w domu. A może teraz mi pan trochę pomoże, bo sam sobie nie dam rady …” I zgodnym krokiem podążyli skrajem jezdni w stronę domu.

Dojrzałem ich z daleka po drugiej stronie ulicy, ale nie będę zatrzymywał kolegi Hamsiaka. Może w Święta do niego wpadnę. Teraz to skoczę na bazar. Mnie też żona kazała kupić drzewko, a tam tych dużych jodeł jeszcze zdaje się kilka zostało …

Cheerio de SP5LP