Hi – Signals (Biuletyn WKK PZK, Nr 5/6, maj – czerwiec 1969)

W kuluarach było rojno i gwarno. Wiadomo, tyle tematów już poruszono, zdania i opinie bywają podzielone – stąd dyskusje, zajadłe spory, a nawet całe techniczne wykłady bynajmniej nie są rzadkością. Taki Zjazd, to jednocześnie okazja do bezpośredniego QSO (licencji na ATV na razie, hi, nikt z oms’ nie posiada), do bliższego poznania się i do powspominania.

Hamsiak wprawdzie sam nie palił, ale w obłokach dymu można go było z daleka poznać. Widziałem, że grono dyskutuje na jakieś wesołe tematy toteż śmiało przyłączyłem się w charakterze słuchacza.

– Bo wiecie – mówił Hamsiak – ten Czesiek, zapomniałem jaki on ma znak, to chłopak ze smykałką. Licencję miał wtedy bodajże ze dwa lata, ale krótkofalowcem to się chyba urodził. I wtedy właśnie był na dyżurze na radiostacji. Piękna złota, a właściwie jeszcze zielono-złota jesień, brzózki dookoła, w namiocie gorąco, chłopak miał trochę czasu, bo następny meldunek miał nadać prawie za godzinę i tak sobie dumał, czego to on nie skleci jak za rok wróci do domu. Tak sobie myślał i myślał, wzory kart QSL szkicował, ot wolny czas. Ale w pewnym momencie przypiliło go. Odskoczyć na pięć minut nie problem, wprawdzie kumpla nie ma, bo z manierkami po wodę skoczył, ale człowiek jest tylko człowiekiem.

Czesiek wraca, patrzy na stół, a tu klucza nie ma! Znikł, po prostu ulotnił się. Notatnik leży na miejscu, nic więcej na pierwszy rzut oka nie brakuje. Choroba! A za dwadzieścia minut trzeba nawiązywać łączność! Wyskoczył jak strzała z namiotu, rozgląda się, po krzakach węszy – nikogo nie widać. No ale przecież klucza nie ma, ktoś go podwędził. To pewno kumpel wrócił i kawał robi. Ale to nie możliwe. Pójść po wodę do wioski, to jest półtorej godziny. Powinien więc tu być gdzieś za pół godziny, najwcześniej, jeśli z dziewuchami po drodze się nie zgada. Może biegł? Nie, to do niego nie podobne. Ot problem!

Nie na darmo jednak Czesiek był krótkofalowcem, szperać po kątach zaczął, ze skrzynek, pudeł druty jakieś wyciągał – szalał. O oznaczonej porze łączność nawiązał, wszystko poszło jak z płatka – Czesiek druty sprzątnął i znów sobie przed namiotem pod drzewem leży, ale co i raz do środka patrzy, czy mu klucz się nie ukaże.

Nagle z zagajnika wychodzi dowódca Cześka. Czesiek służbiście się zerwał, a porucznik pyta:

– No cóż tam u was? Łączność utrzymujecie?

– Utrzymuję obywatelu poruczniku – Czesiek odpowie i ciałem stara się wejście do namiotu zasłonić. A porucznik nic, tylko właśnie do środka sunie.

– Tak – powiada – klucza nie widzę, a wy mi tu bajeczki opowiadacie, że łączność u was gra. A gdy przez telefon na korbkę, sprawdził, że Czesiek nie łgał – pyta:

– Gdzie żeście swój klucz schowali?

– Nigdzie nie chowałem obywatelu poruczniku, ale to pewnie mój kompan, co do wioski po wodę skoczył kawał mi zrobił – teraz Czesiek już od kłamstwa się nie wymigał.

– Pewno, a wy tak palcem meldunek nadawaliście. Gadajcie gdzie i skąd drugi klucz macie, bo gdzie ten wasz jest, to ja wiem. Żeście ze stacji zeszli to druga sprawa, jeszcze pogadamy, gdzie ten klucz.

– Nie mam klucza, szczerze obywatelu poruczniku mówię.

– No to jak żeście nadawali? Jak nie powiecie to paka!

Więc Czesiek zaczął znów montować druciki, śrubokręt jako dźwignię klucza podłączył, VVV zaczął nadawać, aby się od paki wymigać.

– Ot spryciarz – porucznik powiada – a skąd żeście taki cwany?

Więc Czesiek mówi, że krótkofalarskim hobby się w cywilu zabawiał i tak się zagadali, zagadali. Paka przeszła koło nosa, porucznik klucz spod krzaka wyciągnął, kumpel kawy nagotował i to już w zasadzie koniec historii …

Ale tylko w zasadzie. A wiecie dlaczego? Bo ten porucznik to tam stoi, widzicie, w nadajnik do łowów na lisa nos wścibia, nie ten, ten drugi w garniturze marengo. Tak go Czesiek tym hobby zaraził, że chłop zaraz po ćwiczeniach do klubu przyszedł, amatorski kurs telegrafii sobie w domu zrobił, egzamin zdał, licencji się doczekał i niedługo do SPDX klubu będzie kandydował. A teraz opowiem wam – ciągnął Hamsiak – …

Ale to już dalsze historie!

Cheerio de SP5LP

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.