Hi – Signals (Biuletyn WKK PZK, Nr 1, styczeń 1967)

Może mi ktoś poczyta za złe, że znów ujawniam treść odebranej korespondencji radiowej, która nie była dla mnie przeznaczona, ale powiedzcie sami, drodzy OM’s, czy nie spotkaliście się w eterze z podobnymi wypadkami? Przyjmijmy więc, że ham-spirytowy osąd zwolni mnie od surowego wyroku i przystąpmy do sedna sprawy.

Jak wiemy dobrze z praktyki, emisja CW, czyli A1, vel telegrafia (zwana również przez laików alfabetem Morse’a) ma na amatorskich pasmach liczne rzesze zwolenników. Chcąc zresztą odpocząć od „skrzekliwej” emisji SSB wystarczy przestroić odbiornik na początek pasma, aby tam móc delektować się całą gamą czirpów, kliksów, świergotów i innego rodzaju miłych dla ucha pobrzękiwań. Oczywiście najczęściej można rozpoznać popularne „cq cq de …”

Praktyka wykazała, że jako optymalną ilość powtórzeń „cq” można uznać 37 grup. Oczywiście spotyka się odchylenia na plus i na minus, zależnie od tego po jakim czasie u operatora występuje kurcz palców, zmuszający go do przejścia na odbiór w celu nabrania oddechu do następnego nadawania. Wprawni operatorzy nadają z reguły grupy „cq dx” powtarzając je tylekroć więcej razy, ilekroć klasą swą przewyższają innych operatorów. Zresztą naukowo można dowieść, że długotrwałe „wywołanie ogólne” wprowadza korespondentów w stan hipnotycznej ekstazy przez co pod-porządkowani oni zostają woli nadającego „cq”, lub „cq dx”, a co za tym idzie prawdopodobieństwo nawiązania QSO z co raz to rzadszym dx-em wzrasta niewspółmiernie. Oczywiście wysoka jakość nadawania znaków zwiększa szanse uzyskania silniejszego hipnotycznego sprzężenia zwrotnego, a w podobny sposób wpływa również podniesienie tempa nadawania. Znajomość tych podstawowych faktów pociągnęła za sobą rozwój techniczny urządzeń ułatwiających samą czynność nadawania. Pojawiły się różne „bugi”, „el-bugi”, „elektrony”, czyli powiedzmy sobie „klucze elektronowe”. Pozwoliły one nie tylko na wydatne zwiększenie tempa nadawania znaków, ale wprowadziły do pracy krótkofalarskiej nowy rodzaj QSO. Takie QSO zaczyna się zwykle nadawaniem 15-to sekundowej serii kropek, po której następuje seria kresek trwająca do minuty. Stanowi to formę zaproszenia do łączności, umożliwia dostrojenie kataryny, no i udowadnia korespondentom, że „my mamy el-buga!”.

Czynność ta jest powtarzana parokrotnie zależnie od osobistych poglądów op’a. Następnie nawiązuje się do starych tradycji i przystępuje się do nadawania serii „cq” lub „cq dx”. I tu występuje drugie „novum”, mianowicie nadawania cq są urozmaicone nadawaniem również i innych znaków literowych, np.: „n n m a n n m a n n q c m a cq be …” i td. Klucz elektronowy pozwala na uzyskanie mnóstwa nowych wariantów. Ba! Ileż to razy spotyka się całkiem nowe i bardzo pomysłowe znaki, które bardzo ładnie brzmią, choć trudno je zapisać. (Władze naszego związku powinny poważnie zająć się tą sprawą i podjąć odpowiednie kroki w celu jak najszybszego nadania im jakiegoś znaczenia)

Po nawiązaniu “hipnotycznego” kontaktu następuje wymiana korespondencji amatorskiej, bardzo zbliżona do klasycznej, ale podobnie urozmaicona różnorodnymi wariantami znakowymi „… o k b r o m = u r r h t r h t 5 z 9 h z 9 5 7 9 v e b f b f 6 d l o m = t n = f e r n s n n i q h o …”

Taka wymiana znaków wprowadza w przebieg QSO nowy element – element atrakcji. Teraz już korespondent nie może tradycyjnie słuchowo rozpoznawać całych grup, o nie, taki numer nie przejdzie! Tu proszę ham’s trzeba myśleć! A pomęczyć się trochę, podopasowywać – nie ma jakiegoś tam “mechanicznego” odbioru. Myślicie, że krzyżówki w Przekroju są trudne? Mowa! Tu jest coś dla amatorów! QSO urozmaica się jeszcze bardziej, gdy wymiana nie ogranicza się do raportów, ale obejmuje także tzw. tekst otwarty. Bo ileż wrażeń dostarcza przetłumaczenie ” e m e h o a s y c 5 h w s a m …” na:

„SZCZESLIWEGO NOWEGO ROKU 1967” czego i ja Wam życzę,

Cheerio de SP5LP

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.