Hi – Signals (Biuletyn WKK PZK, Nr 8/9, sierpień – wrzesień 1967)

Jakże często w koleżeńskich dyskusjach spotykamy się z pojęciem – „ham spirit”. Ileż to razy na łamach biuletynów i czasopism poświęcano cenne miejsce dla omówienia wielorakich aspektów istoty tego pojęcia. A czyż to nasz prezes nie apelował do OM’s o podjęcie szerokiej dyskusji nad „ham spirit’em”? Dyskusji bardzo potrzebnej, tym bardziej, że samo określenie, wywodzące się z anglosaskiego żargonu, może być przez laika nieopatrznie i absolutnie mylnie przetłumaczone (np. przy użyciu słownika angielsko-polskiego) przy czym możliwa ilość wariantów jest wcale pokaźna.

Aby wyważyć otwarte przed początkującymi kolegami wrota do pięknego bezmiaru eteru krótkofalarstwa, wyjaśnimy, że „ham spirit” – to nasz radioamatorski duch życzliwej i koleżeńskiej współpracy, to niepisany kodeks postępowania przynoszącego nam zaszczyty, to dobre maniery na pasmach amatorskich.

Pomimo poważnej liczby artykułów i przyczynków opublikowanych w naszej prasie, a dotyczących omawianego tematu, należy stwierdzić, że „ham spirit” nie został nigdy oficjalnie opublikowany jako prawo obowiązujące w s z y s t k i c h OM’s. I niestety, zdarzają się tacy, którzy wykorzystują to „bezprawie”. Ba! Gdybyż to były wykroczenia przeciwko Regulaminowi Radiokomunikacyjnemu, albo przepisom prawnym – Komisja Eterowa – organ sprawnie działający, poradziłaby nam co z takimi „hams” robić.

Bo cóż powiecie koledzy na taki obrazek z eteru. Znany nam doskonale kol. Hamsiak uruchamia sobie wakacyjny QRP-Tx, robi próby, wymienia raporty, a obok na pasie słychać fragment QSO: „propagacja jest dobra drogi kolego, ale ten Hamsiak skandalicznie słabo wychodzi, znacznie słabiej od was”. Na co drugi korespondent zaczął wyliczać możliwe przyczyny: „on na pewno ma niedostrojoną antenę, pewno nie wie jak ją dostroić, albo wykończył lampę w końcówce, hi, hi”.

Po pewnym czasie ci sami wzięli na „warsztat” drugiego OM’a – „zwróćcie uwagę kolego, jaki ten „X” ma brum na nośnej, on wprawdzie mieszka tu bardzo blisko mnie, ale ten brum jest skandaliczny”

– „brumu ja wprawdzie nie słyszę, ale przecież jego częstotliwość jedzie, przez tę godzinę jak tu sobie gawędzimy to on popłynął prawie o kilocykl. Gdyby używał takiego sprzętu jak tu u mnie, to by nigdy do tego nie doszło”.

Pan Hamsiak tymczasem rozmawia z Belgradem i jego korespondent posyła mu „congrats ur vy ufb sig”.

I znów znajomi rozpoczęli ploteczki: „drogi panie kolego, ten „Y” to ma bardzo źle wytłumioną boczną wstęgę – widzę to doskonale na moim S-metrze. Jak się nie wie jak to robić, to się nie powinno wychodzić w eter”.

– „No pewno, że tacy co się nie znają powinni raczej kanarki doić, hi, hi!”

I tak co rozmowa, to komuś szpila – bo eter jest wyłącznie własnością takich jak oni „hamów”, którzy wszystko mają lepsze, którzy wszystko wiedzą lepiej, którzy wszystko lepiej potrafią.

Hola Koledzy! – Przecież choć macie tak idealnie wytłumioną „Makkojem” wstęgę boczną, to jednak moc waszej wytłumionej bocznej wstęgi jest większa od inputu Hamsiakowego TX-a! A w czasie swojego QSO przejechaliście przez pas 15 kHz pracując to tu, to tam. Wasza nośna niema brumu, ale sąsiedzi mają TVI!

Radioamatorstwo to sztuka samokształcenia, to niezliczone próby ze sprzętem, ulepszanym w miarę możliwości i umiejętności, to nieustanna życzliwa współpraca i wymiana doświadczeń. To właśnie „ham spirit”. Zjeść „ham” pod „spiryt” i dmuchać w mikrofon zamiast w balonik co ślina na język przyniesie, aż w eterze dudni – to też na pewno nie jest „ham spirit”.

A może po prostu drodzy OM’s nie będziemy zwracali uwagi na takie plotki. Uczmy się krótkofalarskiego „bon tonu” na ich błędach, zaś życzliwe i konstruktywne rady zawsze nam pomogą.

Cheerio de SP5LP

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.