Hi – Signals (Biuletyn WKK PZK, Nr 5, listopad 1966)

Odwiedził mnie pewien stary, ale obecnie nie praktykujący Old Timer i w trakcie normalnej rozmowy na obojętne tematy zapytał: „Co to panie kolego teraz tak wiele stacji pracuje z okropną jakością modulacji, często w ogóle nie mogę zrozumieć co oni mówią – nawet znaku rozpoznać nie mogę”.

– A na czym Szanowny Pan Kolega słucha – zapytałem.

„Ja mam taki stary, wysłużony odbiornik 7-mio obwodowy 3-V-2 na telefunkenowskich bateryjnych lampach, o niesłychanie wielkiej selektywności i czułości i niektóre stacje, a zwłaszcza SP5WKK wychodzą pierwszorzędnie, ze wspaniałą fonią broadcastingową – panie kolego – tak jak za dawnych czasów. Dziś ta jakość modulacji strasznie się pogorszyła, a to duży wstyd dla SP-Ham’s, duży wstyd!

– A może to były stacje pracujące emisją jednowstęgową? – zapytałem sugestywnie.

„Ma pan kolega na myśli taką nowoczesną telefonię wielokanałową – przecież to strasznie trudna technika i bardzo profesjonalna”.

Próbowałem wyjaśnić, że technika nie jest taka trudna, nie jest wcale taka nowa – aczkolwiek wśród SP-Ham’s jej popularność hamują mniejsze, lub większe trudności technologiczno-materiałowe. Można jednak pracować również i na prostszych fazowych wzbudnicach, coś takiego jak to opisał SP5HS w Biuletynie parę lat temu. Mam tu właśnie taki mały nadajniczek SSB – może by drogi Pan Kolega zechciał posłuchać jak się na nim pracuje? … i nie czekając na zgodę czcigodnego Old Timera włączyłem katarynę i zacząłem wołać: „Wywołanie ogólne do wszystkich stacji SP pracujących w paśmie 80 m podaje …”

Zaraz też zgłosiła się stacja z najbardziej aktywnego powiatu okręgu SP5 i w głośniku usłyszeliśmy: „Drogi kolego raport dla was dość dobry – 59, ale modulację to macie taką jakąś zniekształconą …”

Cheerio de SP5LP

QTC (Biuletyn WKK PZK, Nr 11, listopad, 1965)

Obudziły mnie gromkie oklaski i ponownie uświadomiłem sobie, że jestem na zebraniu Old Ham Spiritistów. Mowę właśnie trzymał jeden z naszych mniej aktywnych na pasmach kolegów, ale mówił tak ciekawe rzeczy, że senność znikła zupełnie. „Koledzy, abyśmy mogli być aktywni na pasmach – mówił z zapałem – musimy mieć sprzęt!” – Sala zabrzmiała kolejnymi brawami – „Ale ponieważ klub nie może nam zorganizować sprzętu – przez salę przebiegł pomruk niesmaku – musimy więc go sobie zrobić” – Z sali tym razem dobiegły okrzyki: „Z czego? Za co? …”

„Otóż po wielu próbach, jakie przeprowadziliśmy w zaciszu naszego klubu – kontynuował mówca – udało się nam opracować prototyp prostego transceivera SSB na wszystkie pasma, znacznie lepszego od znanego wam ze słyszenia Collinsa!” Szmer niedowierzania rozległ się po sali, a mówca wyciągnął spod stołu zgrabną skrzynkę wielkości „Juhasa”. „Oto on! U każdego znajdą się dwa agregaty pionierowskie, chassis od starego telewizora, a resztę potrzebnych części można dostać w Argedzie. Serce naszego SAM-a, jakim jest filtr elektromechaniczny, zrobimy wspólnym wysiłkiem, zbiorowo. Wytoczymy serię mechanicznych rezonatorów i nawiniemy cewki ściśle według tego oto prototypu. Jeżeli zbierzemy się w zespół, to przez trzy miesiące powinniśmy zrobić i 20 takich stacji, a potem robota pójdzie jeszcze szybciej” …

Teraz to i ja dołączyłem do szemrzącego tłumu. Toż to jest świetny pomysł! A jak wzrośnie aktywność stacji SP na wszystkich pasmach!

Koledzy z sali jeden przez drugiego zaczęli wołać: „robić listę, robić listę… Ja byłem pierwszy, ja, ja!!!” i zrobił się szum niesamowity. Co bardziej aktywni koledzy powstali ze swych miejsc i rzucili się w stronę mówcy. I nagle … z transceivera nie zostało nic … Mówca próbował interweniować – „Koledzy, oddajcie chociaż filtr mechaniczny, oddajcie filtr, oddajcie …” głos jego cichł i nagle zamienił się w monotonne ćwierkanie CQ CQ CQ DX DE … a ja już całkiem rozbudzony spostrzegłem przed sobą dobrze mi znaną skalę wiernego USP, klucz, jakieś filtry pośredniej, agregat pionierowski i czystą kartkę Logu. A może by jednak tak na prawdę pomyśleć o sprzęcie? Co?

Cheerio de SP5LP

Hi – Signals (Biuletyn WKK PZK, Nr 9/10, wrzesień – październik 1965)

Działo się to w epoce kamienia łupanego, kiedy to sprzęt nadawczo-odbiorczy był bardzo prymitywny, a o ham-spirycie w ogóle nikt nie myślał. Tym nie mniej dziwna natura gatunku homo sapiens powodowała, że niektóre osobniki wiązało wspólne hobby przeżuwania skór na odległość za pośrednictwem głosu, lub tam-tamów.

Częstokroć już po zmroku, gdy zwierzęta dzienne poszły już spać, a nocne jeszcze nie wstały do pracy – można było, czujnie nadstawiając ucha wychwycić znane dźwięki: „cq cq dx de …”. Zdarzało się, że na odzew nie trzeba było długo czekać i „siedemdziesięciu trzem” nie było końca.

Aż nagle tę cichą rozmowę o zmroku przerywał brutalnie ryk jakiegoś pobliskiego ham’a. Słabe uderzenia tam-tamów próbowały wprawdzie jeszcze interweniować wystukując krzemiennymi kluczami „pse qsy”, ale dziarski troglodyta nie zwracał na to żadnej uwagi i dalej ryczał swoje „wywołanie ogólne” i to w paśmie telegraficznym.

Wreszcie było tego już za wiele dla rzeszy spokojnych dzięciołów, którzy namierzając się swoimi maczugami na QRM-a postawili ultimatum – Albo zrobisz QSY, albo wytłumimy ci nośną!

Jak się cała historia skończyła o tym stare kamienie milczą, ale chyba dała dobre wyniki, bo dziś jest zupełnie inaczej. W paśmie telegraficznym w ogóle nie spotyka się fonistów, nawet w niedzielę rano, każdy „ham” przesłuchuje starannie całe pasmo przed przystąpieniem do nadawania i dzięki temu nie spotyka się na pasmach chóru stacji wołających prawie jednocześnie „cq, cq, cq dx …”

Cheerio de SP5LP

P.s. – felietonik ten ukazał się w adaptacji na język angielski w numerze 4 (1966/1967) biuletynu INTERADIO 4U1ITU Calling, wydawanym przez IARC (International Amateur Radio Club) działający przy ITU w Genewie.

Hi – Signals (Biuletyn WKK PZK, Nr 5/6, maj – czerwiec 1965)

Drodzy OM’s, czy zastanawialiście się kiedykolwiek co to za tajemnicze „raporty” wymieniane są w eterze podczas każdego QSO, jakie tajemnicze znaczenie mają sygnały „RST 599” ?

Ba, nadanie „RST 599” na telegrafii stanowi, jak wiadomo, żelazny obowiązek każdego nadawcy (podobnie zresztą jak „pse QSL”). Ale co właściwie oznaczają te tajemnicze cyferki z których pierwsza i ostatnia na ogół brzmią niezmiennie 5 i 9?

Nasłuchując pewnego wieczora „osiemdziesiątkę” zapisałem taki oto fragment QSO (niech mi Wielki „Ham Spirit” wybaczy ujawnianie treści korespondencji !) = R OK DR OM UFB = UR RST 599 VY QRM = PSE RPT UR NAME ES QTH …. na co drugi korespondent odpowiedział: OK OK DR OM UFB = UR RST 599 OK QSL SURE = 73 ES GB …..Nie wierząc własnym uszom i oczom wyciągnąłem wszystkie handbooki i zacząłem wertować: „RST – raport dotyczący czytelności, siły sygnału i tonu, 5 – oznacza dobrą czytelność znaków … itd.

A więc pierwszy korespondent dobrze odczytywał znaki o dużej sile sygnału i przypadkiem zapewne wskutek bardzo dużych zakłóceń nie odebrał imienia i miejscowości. Drugi natomiast „ham” mimo świetnych warunków nie odebrał prośby o powtórzenie! Bardzo dziwne, o czym właściwie oni siebie informowali? A nie jest to, niestety, wypadek odosobniony i charakterystyczny tylko dla prefiksu SP!

Przesłuchując pasma już od wielu lat nigdy nie zdarzyło mi się spotkać raportu RST 346, chociaż sytuacje takie są prawie na porządku dziennym. Po prostu odnoszę wrażenie, iż ham’s uważają za nietakt informowanie korespondenta, że jego ton jest chrapliwy, że słychać przydźwięk sieci na nośnej, a ze swojej strony nigdy nie mogą pozwolić sobie przyznać się do tego, że sami odbierają transmisję korespondenta z trudem!

Podobną sytuację spotykamy zresztą przy pracy fonicznej, gdzie z reguły podaje się raporty „59 plus 40 decybeli, bardzo ładnie to idzie, modulacja broadcasting’owa drogi kolego …” chociaż gościa słychać jakby mówił z głębokiej studni i do tego przykryty blaszanym denkiem, hi!

Albo inna próbka: „drogi kolego wasz raport 595, ale niestety nie odebrałem większości bo na waszej częstotliwości pracuje jakaś bardzo silna telegraficzna stacja handlowa …”. Raport mówi więc o dobrej czytelności transmisji, aczkolwiek z drugiej strony jest ona praktycznie nieczytelna!

Czyżbyśmy nie doszli znów do naszego „Ham Spiritu”? Logicznym jest, jak sądzę, dążenie do przeprowadzania QSO w jak najlepszych warunkach i świadczą o tym dobre raporty. Ale przecież RST 457 określony zgodnie ze wszystkimi mądrymi książkami jest bardzo często spotykany w eterze i korespondentowi może on powiedzieć więcej niż stereotypowe 599 UFB. Całe QSO może być UFB pomimo „słabego” raportu, bo składa się nań bardzo wiele czynników. Skala RST przetrwała już wiele lat i nie zasługuje na ignorowanie jej. Może by więc tak przypomnieć ją sobie i zacząć częściej stosować w praktyce?

No, chyba że chcemy zachęcić niesłychanie trudnego DX’a, aby miał z nami QSO i przysłał QSL’kę, wtedy stosujcie raport: „R OK RST 599X UFB PSE QSL”.

Cheerio de SP5LP

Hi – Signals (Biuletyn WKK PZK, Nr 4, kwiecień 1965)

Zawsze imponował mi sposób podawania raportów RST, lub RSM, a zwłaszcza siły odbieranego sygnału. Skala S, oceniana zgodnie ze wszystkimi handbookami, wydawała mi się wręcz fantastycznym, niezwykle syntetycznym ujęciem parametrów technicznych odbiornika, dobroci anteny, otaczających nas QRM-ów i QRN-ów i wreszcie mocy odbieranego Tx-a wraz z aktualnymi warunkami propagacji.

Wyobraźcie sobie, że rozmawiając w czasie QSO z jakimś ZL-em mówię mu: „Drogi kolego, odbieram was na 2 metrowym long wirze przy pomocy starego Rx-a detektorkowego mojej Babci, przerobionego na pasma amatorskie i oceniam siłę waszego sygnału na S6 – dobry sygnał”.

Natomiast mój sąsiad z trzeciej ulicy podaje temu samemu ZL-owi: „Drogi kolego mam wyśmienity 29 lampowy odbiornik na 15 kwarcach, z pięciu przemianami wzdłuż i wszerz, chodzi jak brzytwa, odbieram was świetnie, mój S-metr wskazuje S9 + 60 dB i waha się, czy nie pokazać więcej – powtórzcie kolego wasze imię i QTH, bo chwilowy QSB do 8-miu uniemożliwił mi odbiór…..”

Nie wiem jaką czułość ma Rx mojej Babci, ani też nie znam czułości tego wymarzonego super Rx-a. Przypuśćmy jednak, że posiada on poziom szumów rzędu 0,5 mV, co przy sygnale 2 razy większym od szumów pozwoli na użycie określenia „ledwo słyszalny sygnał” – a więc S 1. Ponieważ jeden stopień skali S odpowiada średnio biorąc (tak mi powiedział jeden z doświadczonych OT’s) dwukrotnemu przyrostowi siły sygnału, przeto proste wyliczenie wskazuje, że S9 będzie odpowiadało napięciu na wejściu Rx-a wynoszącemu około 1000 mV, czyli 1 mV. Logicznie więc rozumując i przypominając sobie co to są za „decybele”, możemy wywnioskować, że S9 + 60 dB powinno być sygnałem 1000-kroć silniejszym od S9. Wynikałoby więc, że nasz dobry znajomy ZL wytwarza na wejściu odbiornika napięcie 1 V! Czyżby to było możliwe?

Obawiam się jednak, że skalowanie S-metrów przeprowadzane jest często na mocy dobrze znanego prawa „Pi x 21 dB”. W tym przekonaniu utwierdza mnie zasłyszany fragment QSO jednego SP-om’s, który podawał: „Drogi kolego, wasz sygnał waha się na moim S-metrze wokół decybeli…”

A może naprawdę w amatorskim społeczeństwie pojawiła się nowa jednostka siły sygnału: „decybel – słyszę was na bombę”?

Cheerio de SP5LP